28 kwietnia 2015
I Liq Chuan: Rozwijamy się!
Choć nasza grupa I Liq Chuan jest raczej nieliczna, to jednak na brak motywacji nie narzekamy. W połowie kwietnia uczestniczyliśmy w seminarium z Mistrzem Sam Chinem, podczas którego podeszliśmy do egzaminów na stopnie uczniowskie. Dla trzech z nas był to pierwszy egzamin, pierwszy stopień i pierwszy pas, zatem emocji nie brakowało.
Na trzydniowe (a dla niektórych czterodniowe) seminarium przyjechało około 40 osób. Najliczniej reprezentowana była Warszawa, z innych rejonów Polski przybyły natomiast kilkuosobowe grupki takie, jak nasz czteroosobowy poznański skład. Na spotkanie z Mistrzem przybyli również – i to całkiem licznie – goście zagraniczni, m.in. z Łotwy, Ukrainy, Norwegii, a nawet Hongkongu. Słowem, towarzystwo było zacne i w zdecydowanej większości znacznie bardziej zaawansowane, niż nasza ekipa. To jednak w żaden sposób nas nie zniechęcało, bo – jak wiadomo – jeśli już ćwiczyć, to z lepszymi.
Pierwszego dnia (w piątek 17 kwietnia) odbyły się egzaminy na stopnie uczniowskie i instruktorskie. Przystąpiliśmy do tych pierwszych, zdając – rzecz jasna – bez problemu. Nie oznacza to jednak, że egzamin był łatwy lub trywialny. Nic z tych rzeczy; przeprowadzony był bardzo skrupulatnie i szczegółowo, zmuszając nas do pokazania, że umiemy wykonać i rozumiemy wszystkie wymagane ćwiczenia. Ponieważ jednak byliśmy naprawdę solidnie przygotowani, m.in. dzięki wcześniejszym spotkaniom z Włodkiem Hrymniakiem i Joshua Craigiem, to poszło nam sprawnie.
Kolejne dwa dni (sobota i niedziela) wypełnione były ćwiczeniami z Mistrzem Sam Chinem, który dysponuje rzadkim darem tłumaczenia rzeczy skomplikowanych w prosty i przystępny sposób. Dzięki temu każdy mógł pogłębić swoje rozumienie I Liq Chuan i podciągnąć umiejętności. Na koniec seminarium (w niedzielę po południu) oddaliśmy się przepychankom testującym nabyte umiejętności. Nie był to może sparing w klasycznym rozumieniu tego słowa, ale było trochę emocji i zadyszki.
Podstawowe seminarium kończyło się w niedzielę wieczorem, jednak chętni mogli pozostać do poniedziałku na warsztatach Sandy (Sanshou).
Ze spotkania z Mistrzem przywieźliśmy nowe umiejętności, motywację i chęć rozwijania się dalej. Także kilka siniaków i drobnych zadrapań. No i pasy, którymi możemy się teraz obwiązywać podczas treningów :)
Fotki pochodzą z fanpage'a fb.com/officialiliqchuan